wtorek, 7 sierpnia 2012

Undertaker




Cóż proszę Alexie, obiecuję że ci coś z nim napiszę.... Tak tak tak rozdziewiczę cię. (Wyjmuję długopis i notuję sobie coś na ręku, po chwili uśmiecha się do Alexa , a do czytelników pokazuję namazane na dłoni "Pomocy")


Proszę masz na razie obrazki.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Mała dawka Snarry

A dzisiaj coś innego. Krótko , ale myślę że nie jest źle.
Hehe
He...
Prawda?
Mam okropną ochotę na lemona. Więc pojawi się niedługo jakiś wyciskacz łez.




Mówią , że aby docenić trzeba stracić.
Właśnie o tym pomyślał chłopiec który przeżył , klęcząc nad umierającym Snape’em …

Nie do wiary, nienawiść starannie pielęgnowana przez 7 lat, prysła jak bańka mydlana gdy tylko Harry wynurzył głowę z myślodsiewni.
Zaskakujące jak szybko chłopak zapomniał o przykrych latach bycia upokarzanym na każdym kroku przez profesora Snape’a.
Teraz liczyło się tylko to, że chłopak czuł pustkę.
I nadal paliły go usta od ostatniego w życiu Severusa, pocałunku.
Pocałunku który złożył Harremu, nie przez oczy… lecz przez to , jakim był człowiekiem.
Ukrywał prawdziwe uczucia pod maską nienawiści.
Którą tłumaczył nienawiścią do James’a.
Nikt się temu nie dziwił ,więc kto miałby coś podejrzewać?
Komu przyszłoby do głowy , że Severus Snape zakochał się w synu ,jego pierwszej miłości.
Nie chodzi  o to , że obydwoje byli mężczyznami.
Lecz dziwne było to , że miłość do Lily przeminęła, po ujrzeniu okularnika.

Snape robił wszystko by jego uczucia nie ujrzały światła dziennego.
Harry to wiedział. Już teraz tak.
Severus mu pomagał, zawsze i wszędzie pragnął by był szczęśliwy.
Pomagał mu.
W tak dziwny sposób, ale jednak pomagał.
Harry żałował tylko jednego, że nie wiedział wcześniej.
On nigdy nie nienawidził profesora.
To nieprawda, że od nienawiści  blisko do miłości. Rozdziela je chiński mur z wartownikami co 5 metrów.
A Harry…
On również żywił jakieś uczucie .
Dlatego oddał pocałunek.
Nie spuszczając oczu z martwiejących tęczówek Severusa.
Nigdy nie pomyślałby ,że poczuję ból po jego śmierci, której za czasów szkolnych często mu życzył .
„Mam nadzieje , że staremu nietoperzowi powinęła się noga i skręcił kark” – To była modlitwa Rona, zawsze przed eliksirami .
Pamiętał jak na pierwszym roku, Quirrell powiedział mu  ,że podczas gry w Quidditcha  Snape próbował go ochronić, a nie zabić jak na początku myślał.
To go bardzo zaciekawiło.
Po co ratować osobę której się nienawidzi.
Dopiero podczas pobytu w posiadłości Syriusza, zrozumiał dlaczego.
On kochał jego matkę.
Tak myślał aż do jego śmierci.
A co najdziwniejsze.
Bohater zadał sobie pytanie… „Co by było gdyby…”
Gdyby dowiedział się o uczuciach Snape’a .
Jak by zareagował.
Ale to już nie ważne. Jego już nie ma… i nie będzie.
Samotna łza spłynęła po bladym policzku Harrego.
W pewnej chwili przyszło mu do głowy by użyć zmieniacza czasu…
Ale chłopak zauważył coś czego inni nie zauważyli.
Gdyby miał użyć zmieniacza… jego śmierć nie miałaby miejsca.
On by go nie pocałował.
Po życie jest zaplanowane od początku do końca przez samego Boga.
Gdyby było mu pisane użyć zmieniacza , cała ta sytuacja by się nie wydarzyła. Nie miałaby prawa się wydarzyć.
Całe cierpienie…  wszystkie tragiczne sytuację które miały miejsce w życiu chłopaka to…
To Jego wina.
Potter podświadomie zacisnął pięści.
To on zabił jego rodziców.
To on skazał go na tortury u Dursley’ów .
To on dał mu życie nieszczęśliwego „złotego „ chłopca.
To on chciał zabić Ginny.
To on męczył jego podświadomość głosami, na drugim roku.
To przez niego jego ojciec chrzestny został  skazany na 12 lat Azkabanu.
To on Zabił Cedrika.
To on zrobił z niego pośmiewisko przed całym światem czarów.
To przez niego zginął Syriusz.
To przez niego zginął Dumbledore.
To wszystko jego wina.
Gdyby ktoś się uparł, to zrzuciłby na Voldemorta całe zło świata.
 W tej chwili … Harrym kierował gniew.
Gniew jakiego nigdy wcześniej nie czuł.
Zabić… zabić… zabić…
-Szykuj się… to nasze ostatnie spotkanie.

***
-Harry Potter…Chłopiec który przeżył. Wybraniec.. .A pozwolił by jego przyjaciele polegli w i tak już przesądzonej bitwie. -  Czarny pan i Harry Potter mierzyli się wzrokiem, jak lwy szykujące się do ataku. – Powiedz mi Potter, czemu nie możesz dopuścić do siebie tej myśli ,że to ja wygrałem?.
-Bo jesteś głupi Tom. Głupi i naiwny.
-Co ty masz , czego mi brak?! Czy to ta miłość? Która zapędza twoich tak zwanych przyjaciół, do grobu? – Zaśmiał się złowieszczo , zawtórowali mu Śmierciożercy .
-Tak Tom… chodzi o miłość. I zapłacisz za to ,że mi ją odebrałeś, że odebrałeś ją tylu osobom. Pomszczę Severusa. – Nastała cisza. Voldemort czuł się kompletnie zbity z pantałyku.
-To już nie interesuje się twój Syriusz Black, zdrajca krwi? Już zapomniałeś o Albusie Dumbledo’rze  , miłośniku dropsów i romantyzmu ? Nie masz już kogo opłakiwać więc wybrałeś Severusa?
-Ty nic nie wiesz … To koniec. Ty albo ja…
Dalej były już tylko błyski zielonego światła.

***
Tajemnica… ile trzeba wysiłku by jej dochować.
Lecz o uczuciu , którym Severus darzył Harrego nikt się nie dowiedział.
To nie było coś czym chce się podzielić z przyjaciółmi.
Harry czuł , że to jest jego tajemnica.
Jego i nikogo innego.
I ma zamiar zabrać ją do grobu…
By potem już na zawsze być z miłością jego życia, narodzoną z nienawiści .



"Jak okrągły instrument 
W kształcie owocu
Zagrałeś smutek
i radość,
To oczyściło mnie i otrząsnęło
z bólu i wygód więc teraz
mogę cię kochać.
Wypełniłeś moje serce."*

*Kalafina- Gloria

środa, 25 lipca 2012

Real Dream



Cóż... poniższe opowiadanie to przebłysk mojego snu, który spłynął na mnie w pewną zimową noc. Aż szkoda by było o nim zapomnieć, więc powstało opowiadanie. Cóż... bo kto mieszka w latarni?
Zapraszam do czytania. 


„Czego ten idiota znowu ode mnie chce.” Ciemnymi uliczkami, szedł rudowłosy chłopak , myśląc o wiadomości którą przed chwilą dostał. Rzadko się zdarzało by Oskar kontaktował się z nim, w innych okolicznościach niż praca domowa. Nawet w szkole zamieniali ze sobą góra trzy zdania miesięcznie. Nie lubili się, tak po prostu. 
Co więcej, nie trawili swojego towarzystwa. Nikt nie wiedział  dlaczego, ale to było na porządku dziennym więc  wszyscy już do tego przywykli. Edmund już nawet nie pamiętał o co tak bardzo się pokłócili.
Chłopak westchnął i założył kosmyk włosów za ucho. Z niewidomych przyczyn nie był zbyt popularny , jednak Bóg uroku mu nie poskąpił . Proste rude włosy do ramion i błękitne oczy idealnie do niego pasowały. Założył słuchawki na uszy i puścił Guns N Roses. Wiele osób uważało ,że jest bardzo podobny do wokalisty tego zespołu.  Może mieli rację? 
Chłopak wyjął telefon i jeszcze raz przeczytał wiadomość.
„Muszę się z tobą zobaczyć. Możesz do mnie wpaść?”
Sam się sobie dziwił ,że do niego idzie. 
Oskar był brunetem z burzą loków i pięknymi bursztynowymi oczami. Nie przepadał za fryzjerem więc jego włosy przypominały istną dżunglę.
Edmund podniósł głowę i zobaczył latarnię. Miejsce zamieszkania bruneta.
Przyśpieszył kroku i chwile później naciskał dzwonek do drzwi.
-Wchodź- Chłopak nie uraczył go nawet powitaniem.
-Mnie też (nie) miło cię widzieć- Parsknął Edmund akcentując słowo „Nie” i zdejmując buty.
Przeszedł do salonu. Ogólnie „latarnia” składała się z pokoju, salonu , kuchni i łazienki. Nic wielkiego.
-Więc, jaka to sprawa?- Spytał od niechcenia rudy, siadając na fotelu.
-Kawy, herbaty?- Spytał Oskar kompletnie  ignorując pytanie Edmunda. 
-Nie lubię kawy… Ogólnie nic od ciebie nie chce. Mów po co chciałeś mnie zobaczyć. 
-A więc  herbata.- Rzucił tylko brunet i udał się do kuchni.
Rudy zmarszczył brwi, ale potulnie czekał na powrót Oskara. 
„O co mu może chodzić…”
-Proszę…- Przed jego nosem została postawiona szklanka parującego napoju. 
-Dzięki… wiesz, że przekroczyliśmy maksymalny limit rozmów do siebie?- Parsknął Edmund , mieszając herbatę. 
-Nie ważne. – Rzucił tylko ,po czym usadowił się na kanapie. – Pytałeś się czemu tu przyszedłeś…
-Dziwne by było, gdybym się nie pytał. Więc?- Edmund sączył powoli napój, by się nie poparzyć.
-Chciałem cię zobaczyć- Te trzy słowa sprawiły, że rudy zachłysnął się herbatą. Przerażony Oskar podszedł i zaczął klepać go po plecach.
-W porządku?- Spytał , odgarniając rudy kosmyk.
-Co ty pieprzysz w ogóle? – Spytał Edmund, zachrypniętym głosem. – Na mózg ci padło czy co? 
-Po prostu uznałem ,że dalsze kłótnie nie mają sensu… i chce zostać twoim przyjacielem? – Spytał , by po chwili parsknąć śmiechem.- Jak to melodramatycznie brzmi…
-Dlaczego?
Z pozoru łatwe pytanie ,a tak mało osób zna na nie odpowiedź.
Edmund patrzył się uważnie na zaciętą twarz chłopaka.
Albo on jest umierający , i aby pojednać się z Bogiem zaczyna wybaczać bliźnim, albo…
-Czy ty mnie … kochasz?- To słowo jakoś nie chciało przejść przez gardło chłopaka. Ale ku jemu zdziwieniu Oskar się roześmiał. Twarz Edmunda pokryła się rumieńcem.
-Zgłupiałeś? – Parsknął Oskar .- Skąd ci to przyszło do głowy?
-Nie wiem… ja, no… przepraszam ja.. zapomnij ja naprawdę, ten no…
-Tak kocham cię- Twarz Oskara pojaśniała- Widzisz… ostatnio zacząłem się zastanawiać czemu się tak nie lubimy. Doszedłem do wniosku, że po prostu zawsze chciałem być bliżej ciebie, wszystko jedno w jakich relacjach. Nie mogłem wytrzymać , bez patrzenia na ciebie, bez dotykania cię… Wiem  uznasz to za chore, ale wiedz, że cię kocham.
Oskar zakończył swój monolog, podczas gdy Edmund wpatrywał się w niego nic nie rozumiejąc.
-Przecież… przecież ty jesteś chłopakiem… JA jestem chłopakiem. – Wyszeptał zszokowany. To było nie do pomyślenia. Edmund nie miał nic do gejów. On miał coś do Oskara! (Żeby nikt mi tu Edzia nie posądził o homofobię ) 
-Ale mnie to nie obchodzi! Przecież… miłość dopada niespodziewanie…. I nic nie możemy na to poradzić i..
-Masz rację.- Przewał mu stanowczo Edmund, i uśmiechnął się delikatnie.- To jest chore.
Bez słowa wyminął go i już chwytał za klamkę  gdy poczuł na nadgarstku mocny uścisk.
-Jeśli myślisz ,że pozwolę ci teraz wyjść to się grubo mylisz. – Warknął brunet. Teraz przypominał chłopaka którego znał. 
-Udowodnić ci ,że się nie mylę? 
-Pokaż na co cię stać… 
Edmund otwierał usta by coś powiedzieć, a Oskar wykorzystał sytuację. Pocałował go. Tak po prostu. 
Edmund zszokowany patrzył się na zamknięte powieki chłopaka.
„Tak nie można…”
Podniósł rękę. 
„Muszę to przerwać”
Chwycił Oskara za włosy.
„Ja… ja…”
I przycisnął mocniej do siebie , tym samym pogłębiając pocałunek.  Języki chłopaków penetrowały wnętrza ust, poznając każdy zakamarek. Połączyły się w tańcu zmysłów. Edmund pomimo początkowej niechęci, teraz oddałby wszystko by pocałunek się nie skończył . Czuł emanujące od chłopaka emocje… od uczucia samotności po wielkie szczęście. Rudy również starał się przekazać mu swe uczucia. 
Oskar niepewnie włożył ręce pod bluzkę chłopaka. Jeździł palcami po zarysach mięśni , gładząc boki i raz po raz zahaczając o sutki. Jęki rudego były nagrodą samą w sobie . 
Edmund był bierny, nie miał pojęcia co ma robić. Cóż się dziwić chłopakowi , nigdy wcześniej by znalazł się w takiej sytuacji, nawet z dziewczyną. Jego twarz pokrył rumieniec, gdy jęki nie proszone wyrywały się z jego gardła. 
-Nie hamuj się… Chce słyszeć ,że sprawiam ci przyjemność…- Szepnął wprost do ucha rudego, podgryzając jego płatek. 
Edmund chwycił dłonie chłopaka. Oskar spojrzał się na niego zdziwiony i jakby smutny. Lecz Edmund nie miał zamiaru tego przerywać co to, to nie. Wpił się ponownie w usta chłopaka, czym go uspokoił a jego dłonie zaprowadził w kierunku swego rozporka .
Brunet jednak najpierw chwycił bluzkę chłopaka, by już po chwili rzucić ją w kąt jak tez uczynił ze swą górną częścią garderoby.  Zszedł pocałunkami na szyję rudego ,ssąc i podgryzając delikatną skórę. 
Serce Ed’a biło jak oszalałe, i nie sposób go było zatrzymać. Poczuł ciepło na całym swoim ciele, by po chwili skumulowało się w jednym miejscu czyli członku chłopaka. 
Edmund zniecierpliwiony , ponownie chwycił dłonie bruneta i położył je na wypukłości w spodniach. 
Nie wiadomo czemu, Oskar z szatańskim uśmiechem zignorował subtelne prośby kolegi.
Popchnął go lekko , i rudy już po chwili leżał na puchatym białym dywanie.
Oskar usiadł na jego biodrach i całując jego klatkę piersiową szedł cały czas w górę, aż dotarł do ust . Słodkich, cudownych ukochanych ust. 
„Jeśli sam się za to nie zabiorę, to on mnie wykończy” Pomyślał , nie wiedząc ,że właśnie o to chodziło brunetowi.
Chwycił za pasek od spodni Oskara , zawzięcie próbując go zdjąć. Gdy mu się to wreszcie udało, zręcznie odpiął i rozsunął rozporek chłopaka. Oskar przyglądał się temu zagryzając wargę. Wyglądał tak seksownie. 
Edmund podniósł go lekko , by zsunąć spodnie w raz z bokserkami. Przed jego oczami ukazał się duży, czerwony organ gotowy do zabawy. Edmund przez chwilę się zawahał ale w końcu dotknął  delikatnie główki penisa, a czarnowłosy jęknął przeciągle. Jego  oddech stał się płytszy. Edmund ponowił ten ruch, po czym zaczął jeździć ręką w górę i dół, zahaczając o jądra i nie raz chwytając je w palce. Oskar nie powstrzymywał się tak jak Edmund, otwarcie wzdychał , jęczał i krzyczał. Chciał by rudy wiedział ,że jest mu piekielnie dobrze. 
Edmund przyśpieszył , i z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w dźwięki wydawane przez bruneta. To byłą muzyka dla jego uszu. Gdyby ktoś mu powiedział ,że skończy z Oskarem w takiej sytuacji, natychmiast zadzwoniłby po miłych panów, z kaftanem bezpieczeństwa, którzy zabrali by go, na wycieczkę po pokoju bez klamek. 

Po krótkiej chwili , Oskar westchnął i spuścił się na dłoń Edmunda. 
Zawstydzony rudy, nie miał pojęcia co zrobić, więc Oskar chwycił jego dłoń i zaczął zmysłowo zlizywać spermę. Robił to tak erotycznie, że wywołało to rewolucję w spodniach chłopaka.
 
-Proszę… jeśli mnie naprawdę kochasz to… - Edmund zaczerwienił się jeszcze bardziej słysząc swą prośbę.
 
Oskar przybrał minę jakby się zastanawiał , ale z niebywałą szybkością pozbył się spodni wraz z bokserkami Edmunda.  Zagwizdał cicho, i oblizał wargi.
-Połóż się na brzuchu kochanie… będzie ci dobrze. – Szepnął mu do ucha.
 
Edmund wykonał polecenia. Palec Oskara zagłębił się we wnętrzu chłopaka.
 
Edmund jęknął. Nie czuł przyjemności, tylko ból i dyskomfort.
 
-Mam wyjąć?
„Tak”…
-N… nie…- Powiedział zaciskając powieki jeszcze mocniej gdy palec zaczął się poruszać. Po chwili doszedł kolejny. Zagłębiały się coraz bardziej, a to paskudne uczucie nie znikało. Znosił to tylko dlatego aby Oskar był zadowolony. Trzeci palec był tylko formalnością.
-Rozluźnij się… musisz się rozluźnić- Szeptał mu zmysłowym głosem. Wierzcie lub nie ale to naprawdę odprężyło Edmunda. Jednak nie na długo, bo chłopak zastąpił palce czymś większym. Rudy krzyknął i mimowolnie jego mięśnie zacisnęły się, na co brunet jęknął .
-W porządku?- Spytał szeptem Oskar, przejeżdżając palcem wzdłuż jego pleców. Brunet pocałował go w kark, i zaczął lizać po szyi, czekając aż Edmund przyzwyczai się do obcego ciała w sobie. Na próbę poruszył się delikatnie.
 
Edmund zacisnął dłonie na dywanie i jęknął .
 
Oskar powtórzył ruch. I jeszcze raz… i jeszcze raz.
 
Ich jęki mieszały się ze sobą.
 
-Jesteś tak cholernie ciasny… -  Powiedział brunet , zwiększając tępo.- Jesteś wspaniały. Masz urocze rumieńce… mówiłem już, nie hamuj się.
 
Na brak reakcji ze strony rudego, Oskar chwycił go za męskość, na co Edmund głośno krzyknął. Tym razem Oskar poruszał dłonią , jak i biodrami.
 
Edmund jęcząc , zaciskał mięśnie na organie bruneta.
 
Nie minęło wiele czasu, a Edmund doszedł z krzykiem.
Chwilę później poczuł rozlewającą się w sobie ciecz.
 
Oskar opadł zmęczony na plecy kochanka (Już kochanka) , przygniatając go swym ciałem.
 
-Czyli mam rozumieć ,że już nie jesteśmy wrogami?- Oskar przeturlał się w bok i leżał przy Edmundzie.
 
-Wiesz… za to ,że przez najbliższe dni nie będę mógł siedzieć, powinienem się obrazić… - Edmund syknął gdy dotknął palcami swojego wejścia.
 
-Ale tego nie zrobisz bo…- Brunet musnął usta chłopaka.
-Bo mi jest wygodnie i nie chce żebyś wyrzucił mnie z domu?- Parsknął rudy ,mrużąc oczy.
 
-Złą odpowiedź…. Bo mnie kochasz! O…
-To po kij się pytasz skoro znasz odpowiedź? – Spytał Edmund wywracając oczami.
 
-Bo chciałem to od ciebie usłyszeć…. Więc powiesz mi jak ci było dobrze?- Oskar sugestywnie przygryzł wargę chłopaka, natomiast ten się zarumienił .
-Zamknij się…
-Bo mi było bardzo dobrze…
-Zamknij się!
 
Jeszcze przez długi czas dało się słyszeć wesoły śmiech Oskara , i pełne dezaprobaty westchnienia Edmunda. 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Mello x Matt

Czy wy też macie tak, że gdy chcecie powiedzieć „nie” to wychodzi „tak”?
Otóż u mnie to już tradycja… od kiedy przyjaźnię się z Mailem Riversem.
Jego kolejny wspaniały pomysł, to impreza… dla niewyżytych seksualnie nastolatków.
„Forever”.
Najgłośniejszy i najbardziej zboczony klub w całej Anglii.
Ale… przyjaciół się nie wybiera nie?
-Mello… załóż te spodnie!- Matt machał mi przed oczami jakimiś skurzanymi biodrówkami.
-Nie! Oszalałeś?  Chcesz bym wyglądał na geja?- Warknąłem wyszarpując mu materiał i rzuciłem nim o łóżko.
-Tam nikomu to nie przeszkadza. A poza tym… ubrałeś się tak do kościoła! A do klubu nie chcesz?- Spłonąłem krwistym rumieńcem na wspomnienie księdza który wzburzony wyprowadzał mnie za ucho ze mszy. „Taki strój to obraza dla domu Bożego! A poza tym w kościele się nie je. Czekolada to nasienie szatana!”
Stąd się wzięły moje uprzedzenia co do kościoła… przecież… równie dobrze modlić się mogę w domu , a tam nikt nie zabroni mi jeść mojego ulubionego łakocia.
-Szczegóły! Matty, szczegóły!- Mruknąłem. Sam miał na sobie t-shirt z pistoletem, i czerwone spodnie. Gogle jak zawsze na oczach, a psp w kieszeni. Poza tym… wątpię by rozstał się z pistoletem, ale nie mam ochoty sprawdzać gdzie go schował.- Czemu ty ubrałeś się normalnie a mi karzesz włożyć coś takiego?
-Bo lubię cię w tych obcisłych spodniach.- Powiedział szczerząc się od ucha do ucha. A ja spłonąłem jeszcze większym rumieńcem o ile to możliwe. – Wyglądasz tak seksownie, i opinają ci wszystkie…
-Dobra! Nie kończ, chyba ,że chcesz żebym wyglądał jak piwonia… - Burknąłem zażenowany i wciągnąłem spodnie, jednak bluzkę założyłem dłuższą , tak do połowy pośladków.. Przezorny zawsze ubezpieczony. Na t-shercie luźno wisiał krzyż.
Do kieszeni wepchałem dwie tabliczki czekolady.
-Mello… nawet nie wiesz z jaką ochotą bym się na ciebie rzucił….-Wymruczał lekko się przysuwając.
-I vice versa Matty- Zaśmiałem się , pewny tego że żartuję. Odepchnąłem go lekko- A teraz może chodźmy?
-W porządku- Westchnął… zrezygnowany? Coś tu konkretnie nie gra.
Jazda samochodem Matta zajęła nam około 20 minut. Jak można prowadzić i palić jednocześnie?
Ten dym wyżera mi oczy!
Byłem pod wielkim wrażeniem, gdy zobaczyłem klub. Nie był wcale taki wielki, lecz było tłoczno i widać ,ze ludzie świetnie się bawią.
-To co Mello… Ready?- Spytał Matt, i pewnym krokiem przekroczył próg. Ruszyłem niepewnie za nim.
Alkohol, dym papierosowy, narkotyki… z zewnątrz wyglądało to o niebo lepiej.
A wiecie co było najlepsze?
Wszędzie migdaliły się jakieś pary… co więcej nie tylko hetero…
Wytrzeszczyłem oczy na dwójkę chłopaków którzy prawię się pieprzyli!
-Mello… nie patrz się tak. Chodź coś wypijemy…
-Co to jest?! Porno party? Matt… wychodzimy…- Wyrwałem mu się szybko.
-Chodź i nie gadaj… albo cię zgwałcę- Zaśmiał się wesoło… Widać atmosfera się mu udziela.
Zamówiliśmy mnóstwo drinków, z czego ja wypiłem naprawdę dużo, Matt robił przerwy na papierosa.
Po siódmym byłem naprawdę wcięty.
-Matty! Chodź zatańczyć… no chodź proszę!- Wyłem mu do ucha już od pięciu minut, ale on wytrwale odmawia!.- Albo mam lepszy pomysł! Chodź zrobimy to co tamci chłopacy! Wyglądało fajnie…
-Mello… nie pijesz więcej.- Westchnął Matt z dezaprobatą. O nie… z tą sprawą ci nie dopuszczę. Jestem Zuuuuy!!! Muhahaahaha…. Dobra Mello udawaj trzeźwego, chodź w minimalnym stopniu.
Podniosłem się i usiadłem Mattowi na kolana. Zacząłem jeździć palcem po jego klatce piersiowej  w dół i w górę, co chwilę zahaczając o pasek jego spodni. On swoje ręce oplótł wokół mojej tali.
Szybko potrząsnął głową i wstał.
-Pójdę po wodę… głowa cię boli Mello.- Rzucił tylko krótko i odszedł.
Nie minęło dużo czasu gdy przysiadł się do mnie przystojny chłopak,  o rudych włosach i granatowych oczach.
-Siemasz. Jestem Erik… a ty?
-M..Mello- Mruknąłem zastanawiając się gdzie tak długo podziewa się Matt.
-Dziwne Imię… nie spotkałem nigdy takiego.
-Bo to nie imię… pseudonim. Jestem szkolony na detektywa, i nikt nie ma prawa znać mojego imienia.- Powiedziałem zgodnie z prawdą, a on… zaczął się śmiać.
-Uroczy i zabawny… Wiesz… nie przyszedłem tu po to by gadać.  Mam samochód… stoi na parkingu… co powiesz na…
-Wypierdalaj frajerze albo jaja wyrwę.- Usłyszałem głos naprawdę wkurzonego Matta… przecież ten uroczy młodzian chciał mi tylko zaproponować jazdę tym jego porsche… mam rację?
-Skończ, i nie nazywaj mnie frajerem skończony ch*ju, bo tylko potrafisz być mocny  w gębie. Zresztą nie widzę, żebyś go podpisał ! A jeśli się zgodzi będę go rżnął w du…
PSTRYK.
Naładowany pistolet.
-Odwalisz się od niego czy mam ci pomóc? Może i nie jest podpisany, ale tacy napaleni idioci jak ty powinni się trzymać z dala od chłopaka którego kolega,  w każdym momencie może ci strzelić w łeb… mam rację? – Mail zmrużył czy , i ku jeszcze większemu zdziwieniu zdjął gogle… jego oczy płonęły dziwnym… zwierzęcym… instynktem, oburzeniem… i bezwzględnością… Były o wiele bardziej zielone niż zwykle.
-Dobra… sorry , już się zmywam- Skapitulował chłopak i czym prędzej wyjebał z klubu.
-Chodźmy… dość wrażeń jak na jeden dzień.
Posłusznie poszedłem za nim, chodź głowa bolała mnie niemiłosiernie.
Nie wiem jak wróciłem do sypialni, nie wiem jak wylądowałem na łóżku… Nie wiem nawet jak zasnąłem. Szykuje się kac jak stąd do wieczności*…

***

-Mello… Mello… wstawaj… -Do mojego ucha docierał cichy szept. Podobał mi się ten dźwięk. Cicho zamruczałem.
-Mów tak do mnie jeszcze- Wyszeptałem cichutko, oplatając rękami szyję chłopaka… Który  spał obok mnie… nago…
NAGO?!!?!!!?!?!?!?!
Poderwałem się, piszcząc niczym gwałcona dziewica, pech chciał ,że w tym samym czasie pochylał się nade mną Matt. Wyryłem mu głową prosto w nos. Jednak nawet nie pisnął .Jedynie trzymał się za kinola dwoma rękami.
-CO TY TU ROBISZ? CZEMU JESTEŚ NAGI…. CZEMU JA JESTEM NAGI?- Z piskiem chwyciłem za kołdrę zakrywając …intymne … miejsca.
-Nie pamiętasz? Gdy wróciliśmy do Wammy’s rzuciłeś się na mnie, i w przypływie namiętności zerwałeś z siebie ubranie, zacząłeś całować mnie po szyi, a potem…
Przyłożyłem mu palec co ust.
-Nie chce wiedzieć więcej…- Powiedziałem upokorzony.
-Ale mi się to podobało… tylko nie byłbyś zachwycony gdybym się do ciebie dobrał, gdy jesteś niewstanie…
Popatrzyłem na niego, by chwilę później złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.

Witam

To mój pierwszy blog.
Postaram się pisać tak by nie skrzywdzić waszych delikatnych oczek.
Będą się tu pojawiać opowiadania typu one-shot o różnych tematach , większość związanych z Death Note, ale nie tylko.
Cóż... może jakoś będzie. 
A i żeby nie było wątpliwości... TO BLOG YAOI.